Oj działo się! Minął ostatni dzień pobytu w Brennej. Zostały wybrane osoby, które wypełnią misję Siewcy Kamieni. Kamienie już jutro znajdą się w miejscach, gdzie nikt ich nie znajdzie. Nadszedł koniec przygody,ale przed nam kolejne wyprawy, już niedługo, bądźcie czujni...
.
Więcej zdjęć na:
https://picasaweb.google.com/108283886061529096390/Brenna20138Dzien
Działo się siódmego dnia...
Oj działo się !
"Dzisiejszy dzień zaczął się miłą
niespodzianką. Po paru deszczowych dniach nastąpiły w końcu oczekiwane opady
śniegu. Wszyscy w dobrych nastrojach poszli na śniadanie. Tuż po jego zjedzeniu
pierwsza grupa udała się z mistrzami (Edytą i Bartkiem) na stok. Około 45 minut
później przybyła druga grupa z mistrzem Waldkiem i wszyscy zaczęli jeździć.
Obie grupy oraz mistrzowie byli zachwyceni jazdą już po pierwszej godzinie.
Potem grupa kilkunastu osób, jako że była niedziela, poszła ze stoku na mszę.
Pozostali wrócili 45 minut później do ośrodka. W hotelu wszyscy powiesili swoje
mokre ubrania na grzejnikach. O godzinie 14:00 poszliśmy na obiad. Był on
bardzo dobry i wszyscy w czasie trwania ciszy poobiedniej byli najedzeni. Po
odpoczynku przyszedł czas na bitwę śnieżną noszącą nazwę „oblężenie Macindaw”.
Najpierw drużyny budowały sobie twierdze, w której umieściły flagę. Po upływie
pół godziny mistrz Waldek przypomniał wszystkim zasady gry. Gdy skończył,
zaczęła się prawdziwa bitwa, która najprawdopodobniej zostanie uznana za
najlepszą bitwę wszystkich zimowisk. Ostatecznie zwyciężyła drużyna mistrza
Bartka. Wszyscy wrócili do ośrodka i wysuszyli rzeczy. Potem grupy poszły na
rozgrywki w sali labiryntów. Dwie drużyny zdobyły wskazówki i później obie
podczas ruchu na mapie zdobyły kamienie mesmeryczne. Dzień zakończył się
kuligiem i ogniskiem, po którym wszyscy zjedli pyszne kiełbaski. Był to jeden z
lepszych dni na zimowisku."
Raport: Mikołaj Drobek, drużyna Wściekłe Saskłacze
Drodzy Rodzice!
Na obozie
wszyscy bawimy się niesamowicie. Dzisiaj odbyła się bitwa „obrona Macindaw”.
Zwyciężyła drużyna mistrza Bartosza. Zostały także odnalezione kamienie, dzięki
którym drużyny mogły otrzymać punkty chwały. Dzień był do tej pory
interesujący, a to dopiero połowa, czeka nas jeszcze fascynujący wieczór. W
planach jest kulig i pieczenie kiełbasek. Wszyscy są podekscytowani i cieszą
się z dzisiejszej wyprawy.
Na obozie
poznałam dużo osób i bardzo mi się tutaj podoba.
Tęsknię za
Wami, ale szkoda, ze to ostatnie dni zimowiska.
Julia
Kuryłek
(Drużyna
Assassini z Genui)
Drodzy
Rodzice!
Na obozie jest wspaniale! Prawie codziennie wychodzimy na
stok. Atmosfera jest niesamowita, a wspaniali mistrzowie organizują dla nas
różne zabawy. Jestem Wam wdzięczna za to, że wysłaliście mnie na ten obóz.
Kocham
Was Kasia
Śledzińska (Drużyna
Assassini z Genui)
„Opiekunowie czuwają nad nami i poświęcają dużo czasu sami.
Czasami się nie zgadzają, ale i tak nas kochają. Uczą nas wielu rzeczy i nieraz
ktoś przy nich beczy. Pomagają nam dniami i nocami, aż skończy się ten czas z nami. Rozdzielamy się ze
wszystkich stron, ale i tak pamiętamy to.
Opiekunowie czuwają nad nami dniami i nocami, zawsze pomocną
dłoń wyciągają i dużo czasu nam poświęcają. Gdy jest nam niedobrze, gdy jest
nam źle, to oni zawsze przytulą nas. Z nimi nie da nudzić się bo zabaw mają
wpęd, gdy obozu nadejdzie kres wszyscy idą w drogi swe.
Opiekun niejeden jest wśród nas, jest ich czterech, a jak!
Pod Odszczepieńców się podszywają, czasem rozweselają, czasem pomagają, ale
zawsze nam sił dodają. Nasza przygoda niestety trwa tylko dziewięć dni, ale my
jesteśmy w tej przygodzie z nimi.
Gdy ostatniego dnia nadszedł koniec wyprawy, żegnamy panów i
panny, żegnamy kolegów i koleżanki , mówimy wesołe rymowanki.
Dziękujemy Wszystkim Mistrzom: Mistrzyni Izabeli, Mistrzyni
Edycie, Mistrzowi Bartoszowi i Mistrzowi Waldkowi”.
Tekst: Ola Zając, Ola Winnicka i Marcelina Marszałek
„Mistrzyni Iza fajna jest, tworzy gry po prostu the best!
Lubią ją łowcy, lubię i ja gdy na Odyńca przychodzi pora.
Czaruje tak, że szczęka opada, kto jej nie lubi temu biada.
Ma mnóstwo fajnych planszowych gier, wśród nich znane
Drzewko pojawia się.
Kiedy magia znudzi jej się, za aparat chwyta zdumiewając
mnie.
Skutki są tego piękne i każdy to wie. Powiem jedno, nie
dziwi to mnie.
Tylko kiedy na ocenianie przychodzi pora, Mistrzyni Iza
okazuje się bezuczuciowa.”
Tekst: Kamil Strzałkowski
Więcej zdjęć na:
Z obiektywu Maksymiliana cd.:
https://picasaweb.google.com/108283886061529096390/Brenna2013ZObiektywuMaksymiliana
https://picasaweb.google.com/108283886061529096390/Brenna2013ZObiektywuMaksymiliana
Działo się szóstego dnia...
Oj działo się! Narciarze, którzy kilka dni temu zrobili swoje pierwsze kroki na stokach Świniorki, dzisiaj po raz pierwszy zjechali z wyższego wzniesienia. Z wypiekami na twarzach opowiadali o swoich sukcesach. Potem był Chaos, gra, i chaos całkiem prawdziwy. Ale, był to też dzień wyjątkowy. Świętowaliśmy urodziny Julii i imieniny Ignasia. 100 lat! Wszyscy dzisiaj zaśpiewali naszym solenizantom, a potem trzy nasze organizatorki: Ola W., Ola Z. i Marcysia porwały wszystkich do zabawy. Imprezę przygotowały profesjonalnie, zadbały o każdy jej szczegół: dekorację, nagrody, prezenty i program artystyczny. Dlatego też wszyscy dobrze się bawili i chyba długo będą ten wieczór wspominać.
Więcej zdjęć na:
https://picasaweb.google.com/108283886061529096390/Brenna20136Dzien
https://picasaweb.google.com/108283886061529096390/Brenna20136Dzien
Działo się piątego dnia...
Oj działo się! Trzy drużyny, z Mistrzami na cele, udały się na wyprawę, w celu rozpoznania terenu. Tubylcy okazali się bardzo mili. Pewien gawędziarz rozbawił wszystkich opowieściami, jak to 150 lat temu żyło się w chacie Kawuloka. Jak beskidzcy górale "restartowali komputer", co to były "twarde dyski" i jak bardzo potrafiły zawodzić. Wyprawę do krainy Małysza, zakończyła wizyta u czekoladowego bohatera. Jęzory poszły w ruch, każdy się oblizywał... Tego dnia drużyna Mistrza Bartosza i Mistrza Waldka przeszła próbę z Jaskini Zdarzeń.
Z obiektywu Maksymiliana, zdjęcia na:
„Dzisiejszego dnia, zwiadowcy z Macindaw wyruszyli ku
wymarzonej przygodzie, pozostawiając za sobą śnieżne wojny, podążając tropem
dawnych opowieści. Udali się oni Małą Pętlą Beskidzką i dotarli do chat tubylców by poznać ich
zwyczaje i tradycje. Kurna chata
wszystkim się bardzo podobała. Niesamowita atmosfera spowodowała, iż zagłębili
się w klimat, który dawniej tu panował, zmysły bardziej się wyostrzyły.
Zwiadowcy doświadczyli zupełnie czegoś nowego i nauczyli się gwary śląskiej. W
mgnieniu oka, dotarli oni na swoich wierzchowcach do Muzeum Koronek, gdzie koronkowe szaleństwo pochłonęło
ich tak bardzo, że trudno było wyjść stamtąd z pustymi rękoma. Dalej zwiadowcy
ruszyli ku zachodzącemu słońcu, do miejsca, gdzie znajduje się wspaniała skocznia
Adama Małysza. Na górę zwiadowcze wierzchowce nie podeszły, nie ryzykowały,
gdyż było za stromo. Zwiadowcy zauważyli leżące kawałki drewna, po chwili
namysłu, zrobili z nich rakiety śnieżne, dzięki którym mogli wspiąć się na samą
górę. Gdy dotarli na szczyt zobaczyli, że przed nimi jeszcze masa schodów do
pokonania. Ale widok z samej góry zapierał dech w piersiach. Krajobraz
niesamowity i wspaniała skocznia. Po ześlizgnięciu się w dół zwiadowcy weszli
na taras widokowy, a że jeden z nich miał talent malarski, naszkicował ich na tle
niebiańskiego krajobrazu. Pod koniec wyprawy, wszyscy udali się do centrum
Wisły. W trakcie podróży wszyscy śpiewali piosenki. W Wiśle spotkali słynnego Adama Małysza. Ten
przystojniak był cały z białej czekolady. Potem jeszcze były zakupy, a gdy mrok
skrył tarczę słoneczną zwiadowcy wrócili do domu. Zjedli kolację i spotkali się
w gronie towarzyszy korpusu by ustalić rozwiązanie zadania z poprzedniego dnia
i poddać się próbie zdarzenia: zamiany złej sytuacji w dobrą. Dzień minął, z
zapałem nie mogę się doczekać co przyniesie kolejny dzień.”
Raport z dnia dzisiejszego: Agata Seliga
Więcej zdjęć na:
Subskrybuj:
Posty (Atom)