Działo się piątego dnia...

Oj działo się! Trzy drużyny, z Mistrzami na cele, udały się na wyprawę, w celu rozpoznania terenu. Tubylcy okazali się bardzo mili. Pewien gawędziarz rozbawił wszystkich opowieściami, jak to 150 lat temu żyło się w chacie Kawuloka.  Jak  beskidzcy górale "restartowali komputer", co to były "twarde dyski" i jak bardzo potrafiły zawodzić. Wyprawę do krainy Małysza, zakończyła wizyta u czekoladowego bohatera. Jęzory poszły w ruch, każdy się oblizywał... Tego dnia drużyna Mistrza Bartosza i Mistrza Waldka przeszła próbę z Jaskini Zdarzeń. 




„Dzisiejszego dnia, zwiadowcy z Macindaw wyruszyli ku wymarzonej przygodzie, pozostawiając za sobą śnieżne wojny, podążając tropem dawnych opowieści. Udali się oni Małą Pętlą Beskidzką  i dotarli do chat tubylców by poznać ich zwyczaje i tradycje.  Kurna chata wszystkim się bardzo podobała. Niesamowita atmosfera spowodowała, iż zagłębili się w klimat, który dawniej tu panował, zmysły bardziej się wyostrzyły. Zwiadowcy doświadczyli zupełnie czegoś nowego i nauczyli się gwary śląskiej. W mgnieniu oka, dotarli oni na swoich wierzchowcach do Muzeum  Koronek, gdzie koronkowe szaleństwo pochłonęło ich tak bardzo, że trudno było wyjść stamtąd z pustymi rękoma. Dalej zwiadowcy ruszyli ku zachodzącemu słońcu, do miejsca, gdzie znajduje się wspaniała skocznia Adama Małysza. Na górę zwiadowcze wierzchowce nie podeszły, nie ryzykowały, gdyż było za stromo. Zwiadowcy zauważyli leżące kawałki drewna, po chwili namysłu, zrobili z nich rakiety śnieżne, dzięki którym mogli wspiąć się na samą górę. Gdy dotarli na szczyt zobaczyli, że przed nimi jeszcze masa schodów do pokonania. Ale widok z samej góry zapierał dech w piersiach. Krajobraz niesamowity i wspaniała skocznia. Po ześlizgnięciu się w dół zwiadowcy weszli na taras widokowy, a że jeden z nich miał talent malarski, naszkicował ich na tle niebiańskiego krajobrazu. Pod koniec wyprawy, wszyscy udali się do centrum Wisły. W trakcie podróży wszyscy śpiewali piosenki.  W Wiśle spotkali słynnego Adama Małysza. Ten przystojniak był cały z białej czekolady. Potem jeszcze były zakupy, a gdy mrok skrył tarczę słoneczną zwiadowcy wrócili do domu. Zjedli kolację i spotkali się w gronie towarzyszy korpusu by ustalić rozwiązanie zadania z poprzedniego dnia i poddać się próbie zdarzenia: zamiany złej sytuacji w dobrą. Dzień minął, z zapałem nie mogę się doczekać co przyniesie kolejny dzień.”
Raport z dnia dzisiejszego: Agata Seliga









Więcej zdjęć na: 




 Z obiektywu Maksymiliana, zdjęcia na:



Brak komentarzy: